czwartek, 2 sierpnia 2018

Hashtag.

Cześć! 

Dzisiaj o bardzo sławnym polskim pisarzu - Remigiuszu Mrozie. Jest to pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam, nie przepadam na kryminałami/thrillerami itp. Sięgnęłam po nią ze względu na mnóstwo rozbieżności między zdaniami ludzi. Jedni uważają książkę za słabą - człowiek, który wydaje tyle książek w roku nie może pisać dobrze. Inni sądzą, że książka jest niesamowita i wciąga - jak jego każda inna książka. Po przeczytaniu mnóstwa opinii stwierdziłam, że muszę wyrobić sobie swoją własną a jedyną taką możliwość miałam przez przeczytanie książki. I oto jestem! 





Zacznę od tego, że nie jestem fanką kryminałów, sama nie wiem czemu, chyba głównie dlatego, że ciągle ktoś tam ginie :P czasem przeczytam kryminał polecony przez kogoś ale mało kiedy mi się to zdarza. Dobra, zacznijmy o książce. Więc tak, mam mieszane uczucia co do tej pozycji. Wrażenie to jest skutkiem kilku czynników. Książka mogłaby być o conajmniej kilkanaście stron krótsza, czasem miałam wrażenie, że autor na siłę próbuje wymyślić kolejne wydarzenia/postacie byle nie kończyć książki. Zraziło mnie trochę to, że na początku książki autor ukazał nam Stracha jako osobę winną całemu zamieszaniu przez co chciałam zakończyć swoje czytanie w połowie pozycji nie brnąć do końca (znanie końca na początku czytania? Słabe!). Moim zdaniem za mało były ukazane postacie "poboczne", które są równie ważne jak główny bohater! 

Hm, co do głównej bohaterki to... nie rozumiem jak można tak spieprzyć główną postać! No hellooooł. Gruba, zakompleksiona dziewczyna, która zakochuje się w swoim wykładowcy? Błagam. Ledwo brnęłam przez książkę przez tak słabo wykreowaną główną postać. Powinna ona ciągnąć fabułę, coś robić, coś zmieniać, mieszać. A tak naprawdę miałam wrażenie, że czy ona jest czy by jej nie było - większej różnicy nie ma. Poza tym, że wprowadza do książki mnóstwo narzekania jaka ona gruba, tłusta i ciężka a nic z tym nie robi. Chodzi na długie spacery, w trakcie których wcina bounty. Really? Moje odbieranie postaci może wynikać z tego, że osobiście nie lubię takich ludzi. Nie zmienia to jednak faktu, że przez główną bohaterkę ciężko mi było czytać książkę. Dobrnęłam do końca tylko i wyłącznie dzięki swojemu uporowi który kazał mi nie zostawiać zaczętej książki. Jedyne co podobało mi się w tej bohaterce to nawiązanie do jej choroby z pamięcią. Był to chyba jedyny ciekawy aspekt jej życia i moim zdaniem Pan Remigiusz mógł to trochę dalej pociągnąć a zostawić już temat otyłości :) 

Dobra, dobra ale żeby nie było, że książka ma same minusy. 

Przejdźmy do tych dobrych rzeczy. Jak już wspomniałam wcześniej podobała mi się wspomniana/opisana choroba psychiczna (chyba tak można to nazwać) głównej bohaterki. Wielkie chapeau bas dla autora za całą fabułę tzn. za wkręcenie w wątek paczkomatów. Człowiek w trakcie książki dochodzi do wniosku, że w sumie to może zdarzyć się każdemu. No bo kto dostając SMS z paczkomatu nie pójdzie i nie odbierze paczki? Każdy by to zrobił. Po przeczytaniu książki ja się nad tym zastanowię 3 razy czy faktycznie coś zamawiałam! Dooobra, kolejna rzecz. Zakończenie! Robi całą książkę. Po skończeniu byłam mega szczęśliwa, że zdecydowałam się ją skończyć, nie wyobrażacie sobie tego. Dla zakończenia warto się męczyć z główną bohaterką. Serio. 

Ocena książki po przeczytaniu zakończenia skoczyła z - 6/10 do 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz